Czas odważnych chrześcijan.

Wyzwania stojące przed Kościołem w Polsce są konsekwencją zachodzących na całym świecie zmian cywilizacyjnych. W nowych okolicznościach pojawiają się zadania, którym chrześcijanie stawiają czoło od dwóch tysięcy lat. Ten spór lub dialog dotyczy trzech kluczowych dla człowieka kwestii: Dlaczego przyszliśmy na ten świat? Co mamy tutaj do zrobienia? Co się stanie z nami po śmierci?

Na każde z powyższych pytań Kościół od swojego zarania udziela każdemu zainteresowanemu pozytywnej odpowiedzi. Pierwsi chrześcijanie nie mieli żadnego programu politycznego, gospodarczego czy społecznego, mieli natomiast jasną wizję człowieka, którą wprowadzali w swoim życiu. Wizja ta opiera się na przekonaniu, że każde ludzkie życie ma godność, a ludzkie sumienie rozpoznaje trzy podstawowe zasady, które są wskazaniem dobrego postępowania:

1) Czynić dobro i unikać zła,

2) Nie czynić zła, by zyskać dobro,

3) Nie czynić nikomu tego, czego nie chcielibyśmy, by nam czyniono.

Dzięki tej wizji społeczeństwo przez wieki się zmieniało i stawało się bardziej ludzkie. Natomiast każdo- razowe odrzucenie tych zasad rodziło zagrożenie dla człowieka i jego wolności.

Dzisiaj okoliczności głoszenia Ewangelii determinuje rewolucja tele-informatyczna, która głęboko zmienia sposoby porozumiewania się ludzi i co za tym idzie, zmienia relacje społeczne między nimi. Jedną z konsekwencji życia w wieku informacji jest wszechobecność i, jak się wielu wydaje, wszechwładność i wszechmoc mediów. Dzisiaj dla nikogo nie jest problemem dostęp do informacji, gra toczy się o narzucenie interpretacji, która dla zbyt wielu oznacza uwolnienie się od trudu kontemplacji, którą – jak pisał znany francuski dziennikarz André Frossard – uznano za zajęcie luksusowe i daremne. Dlatego tak wielu ludzi uznaje, że obiektywizm jest niemożliwy, a w konsekwencji przestaje dla nich istnieć zarówno Prawda, jak i Błąd.

Ludzka mentalność zmienia się radykalnie. Wpływa to także na sposób relacjonowania nauki Kościoła i jej odbiór. Co prawda w Polsce nadal silne są tradycje katolickie, a większość społeczeństwa to ludzie ochrzczeni, jednak z licznych badań wynika, że rośnie ignorancja religijna i umacniają się stereotypy dotyczące wiary i Kościoła. Z tego powodu nasz przekaz powinien być szybszy, jaśniejszy i musi w sposób pozytywny ukazywać prawdę wiary katolickiej. To jest kluczowe wyzwanie, jakie staje dzisiaj przed Kościołem.

Jak wskazuje wiele osób, kolejnym wyzwaniem dla polskiego Kościoła ma być kwestia jedności, bardzo często źle rozumianej jako jednomyślność. Dowodem na jej brak mają być różniące się wypowiedzi biskupów i księży. Nie uważam, że polskie duchowieństwo jest podzielone w kwestiach uznawanych przez media za kluczowe. Wielką wartością – piszę to, obserwując z bliska pracę episkopatu – jest zjednoczenie biskupów wokół papieża i nauczania Kościoła. Nie znam żadnego polskiego biskupa, który nie zachowywałby jedności z papieżem. A jednak w mediach rzeczywiście rysuje się obraz podziału. Być może wynika to z niechęci do urażania kogokolwiek. Nie jest to tylko problem polski. „Współczesne życie, także życie Kościoła, cierpi na fałszywą niechęć do urażania, co uważane jest za roztropność i wyraz dobrych manier, jednak zbyt często okazuje się zwykłym tchórzostwem – twierdzi Charles Chaput, arcybiskup Denver (USA). – Ludzkie istoty są winne sobie wzajemny szacunek i stosowną uprzejmość. Lecz także jesteśmy sobie nawzajem winni prawdę, to znaczy szczerość”. W konsekwencji często boimy się mówić, że pełnia prawdy znajduje się w Kościele. Każdy wyznawca Chrystusa powoli dochodzi do tej pełni. Dokonuje się to również w dialogu z niewierzącymi i wątpiącymi. Także od niewierzących chrześcijanin może wiele się nauczyć, nie tracąc swojej tożsamości. Warto przy tym zaznaczyć, że żaden chrześcijanin nie może usprawiedliwiać ową pełnią fałszywego poczucia wyższości wobec ludzi, którzy nie otrzymali łaski wiary, ponieważ Prawda Chrystusa nie jest jego prywatną własnością. Takie wywyższanie się stanowi zawsze zdradę ideałów Chrystusa.

Papież Benedykt XVI w czasie ostatniej wizyty w Wielkiej Brytanii przemawiał w parlamencie, gdzie przypomniał, że do kierowania państwem polityk potrzebuje tylko zdrowego rozsądku i prawa naturalnego. Wiara katolicka nie jest związana z żadną konkretną wizją polityczną. Chrześcijaństwo jest pierwszą religią, która jest wyłącznie projektem religijnym. Warto pamiętać, że świeckość państwa ma swoje korzenie w chrześcijaństwie. Wszystkie inne religie, także grecka, były zarazem projektami politycznymi i prawnymi. Kościół katolicki nie uzależnia porządku społeczno-politycznego od religii i pism świętych. Ani islam, ani protestantyzm, ani anglikanizm nie promują takiej niezależności.

Niezależność państwa od Kościoła nie oznacza, że ten nie może wypowiadać się w kwestiach moralnych. Oznacza to, że Kościół powinien wypowiadać się w kwestiach moralnych z poszanowaniem porządku doczesnego, nie dając nawet wrażenia uzależniania władz od siebie. Widzimy jednak, że ta niezależność Kościoła od państwa bardzo często stawia przed Kościołem wyzwanie występowania w obronie wolności i godności ludzi. Jestem też przekonany, że właśnie z tego powodu chrześcijanie są tak mocno atakowani, a w wielu krajach szykanowani. Przecież i u nas deptane są prawa pracowników i przekreślana ludzka godność, ilekroć praktykuje się kapitalizm eksploatujący człowieka ponad miarę, co przy panującym na prowincji bezrobociu wcale nie jest rzadkie.

Dzisiejsze pole sporu to tylko pozornie pole bitwy z Kościołem. W polskiej domenie publicznej mamy do czynienia z próbą wprowadzenia w życie, po raz kolejny, nowej antropologii, idei stworzenia nowego człowieka i nowego porządku świata. Są to jednak projekty antyludzkie. Aby się powiodły, konieczne jest całkowite wykorzenienie tradycji judeochrześcijańskiej, najlepiej poprzez uchwalanie praw niewiele już mających wspólnego z prawem naturalnym i zdrowym rozsądkiem. Dlatego poprzez wprowadzane i przygotowywane ustawy tak silnie atakuje się rodzinę jako związek mężczyzny i kobiety, podważa się ich prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Wbrew faktom przedstawia się rodzinę jako instytucję opresyjną. Natomiast jako alternatywę proponuje się związki partnerskie, w tym także osób tej samej płci. Na końcu tej drogi ma być zgoda na adopcję dzieci przez pary homoseksualne. Z tych samych powodów konsekwentnie dąży się do prawnego narzucenia poprawności politycznej, która jest niczym innym jak nową formą ograniczenia wolności słowa oraz prawa ludzi do pełnej i rzetelnej informacji. Dzieje się tak pod presją mniejszości, które ogółowi społeczeństwa chcą narzucić kulturę rzekomo pokrzywdzonych. Dla sukcesu tego typu projektów politycznych potrzebne jest przedstawianie Kościoła jako instytucji występującej przeciwko „naturalnym” potrzebom ludzi, takim jak np. in vitro, zabijanie niechcianych dzieci, eutanazja czy legalizacja miękkich narkotyków. Aby to się udało, potrzebne będzie podważenie moralnego prawa Kościoła do zabierania głosu w sprawach szeroko rozumianej bioetyki. Najlepszym narzędziem będą jak zawsze wszelkie wypadki niemoralnego prowadzenia się ludzi Kościoła.

Kolejną kampanią, której pierwsze symptomy już widać, będzie chęć wyrugowania Kościoła z instytucji i przestrzeni publicznej. Nie będzie chodziło tylko o krzyże wiszące na ścianach, na pierwszy ogień pójdzie nauczanie religii i przekazu katolickiego w szeroko rozumianych mediach. Wszystko po to, aby uszczęśliwić ludzi i uwolnić ich z rzekomej opresji.

 „Ktoś, kto chce żyć i postępować zgodnie z Ewangelią Chrystusa, musi zapłacić swoją cenę, nawet w najbardziej liberalnych społeczeństwach Zachodu – mówi kardynał Stanisław Ryłko, przewodniczący Papieskiej Rady do spraw Świeckich. – (…) Lecz my nie stanowimy mniejszości w tych społeczeństwach, sedno problemu polega na tym, że my sami usunęliśmy się na margines, sami pozbawiliśmy siebie znaczenia – z powodu braku odwagi – tak więc ludzie przestali się nami przejmować z powodu naszej miernoty”. To gorzkie słowa, ale jakże często prawdziwe. Dziś, podobnie jak w pierwszych wiekach chrześcijaństwa, Kościół potrzebuje świeckich, podejmujących działania na rzecz obrony praw ludzi i na rzecz obrony ich wolności. Nie do przecenienia jest tu osobista postawa wielu zwyczajnych ludzi, którzy w swoich środowiskach pokazują, że człowiek żyjący Ewangelią jest w stanie w tym świecie osiągnąć sukces rodzinny, osobisty i zawodowy. Tacy ludzie pomagają innym odnaleźć sens życia i otworzyć się na prawdę o osobie ludzkiej jako istocie powołanej do szczęścia – w tym życiu i w przyszłym. Tworzą oni tkankę społeczeństwa budowanego w oparciu o prawo naturalne i wartości chrześcijańskie. Nadzieję budzą coraz liczniejsze inicjatywy społeczne, które wykorzystując najnowocześniejsze zdobycze wiedzy o edukacji, zarządzaniu, marketingu i reklamie, uobecniają te wartości w przestrzeni publicznej. Bardzo często jest to zasługa pojedynczych, lecz odważnych chrześcijan. I to oni są twarzą Kościoła, także Kościoła w Polsce.

Abp Józef Michalik